poniedziałek, 11 stycznia 2016

W wydanej decyzji Urząd uznał, że system wzajemnych darowizn Apolandia.com to system promocyjny typu piramida, ponieważ jego działalność finansują kolejni konsumenci.

https://uokik.gov.pl/aktualnosci.php?news_id=11444

Nałożona kara to 1372 zł. 

piątek, 22 marca 2013

Darczyńcy.eu czyli naciąganie po liftingu (wpis rocznicowy)

Błagam. Jeśli na wymianie między sobą pieniędzmi ktoś zarabia, jak mówisz 6 tys zł, to ktoś do cholery musi te 6 tys stracić. Jeśli w ostatecznym rozrachunku ktoś jest na plusie, to ktoś musi być na minusie. To jest matematyka, pierwsza klasa szkoły podstawowej. Jasio wymienia się jabłkami z Krzysiem, po czym Krzyś ma ich więcej niż na początku. Mnie Pani w przedszkolu uczyła, że jeśli Krzysiu ma więcej, to znaczy że Jasio musi mieć teraz mniej. 
Michał Łaszczyk Komentarz na reklamę Apolandi (http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com)

Niemal rok temu przeglądając strony wpadłem na zachwycające połączenie mistycyzmu i naciągania ludzi na zbędny wydatek(Tutaj).Okazało się jednak że pomimo niezbyt dobrej prasy nowatorska idea sprzedaży nadziei na zyskanie prospołecznego miliona za jedyne 65 zł nie zanikła. Przedsiębiorcza wróżka odczekała chwile, zmieniła stronę i dalej naciąga niezbyt rozgarniętych użytkowników sieci. Czy coś się zmieniło?

1. Złudny autorytet

Przed rokiem system miał podobno rekomendację Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego- niestety wystarczyło kilka mejli żeby potwierdzić że jest to bzdura. W tym wcieleniu (po ABH Apolandia i BHC Apoladia) mamy opinie renomowanej kancelarii z Krakowa- zwrotem kluczem jest "prawie gotowa" oraz "nie możemy jej pokazać". Mamy też: Jestem z wykształcenia prawnikiem [Uniwersytet Wrocławski]... Tutaj PR naciągaczy odrobił lekcje- wszak niewidzialna opinia i anonimowy prawnik to rzecz nie do podważenia.

2. Fundacja/forum i inne programy

Niestety przez trzy lata nie udało się założyć "Fundacja W Planach", nie ma też innych prostych rzeczy jak forum. Niestety jak się spamuje "społecznoścowo" (te dziesiątki wpisów na youtube: prawie jak viagra albo samotne single w twojej okolicy) to na założenie fundacji czasu może nie być. Może warto do pomocy użyć mocy wróżbiarskiej?

3. Spam i reklama
Całość wpisu jest spowodowana informacjami na mejla o komentarzach zamieszczanych na forum: niezawodny sygnał działania "anonimowych sympatyków". Szybkie przeszukanie w google pokazało że Apolandia wstała z grobu. I trzeba przyznać odrobiła lekcje. Poza typową pyskówką "nie zrozumiałeś systemu" na forum hypi powstało kilkanaście wpisów na blogach jak z pod matrycy. Najbardziej jestem pod wrażeniem "E-babcia zarabia". Naganiaczom należy się premia!

4. "Znany architekt potwierdził że biuro nie wygląda jak piramida."
Wydawało by się że pismo o małej szkodliwości społecznej Apolandi to gwóźdź do trumny. Jednak sprytne żonglowanie słowem wystarczy aby "zakończenie postępowania" zmieniło się w "pozytywny wynik kontroli". Jeśli jednak targetem są ludzi którzy nie zauważą że system polega na "daj nam darowiznę i bujaj się" to i takie korekty mogą przejść.

A teraz mała próbka dwójmyślenia Apolandii: Skoro Apolandia jest piramidą to dlaczego wciąż nie ma wyroku skazującego za zniesławienia jakie popełniliśmy? Rok czasu minął i nic. To znaczy że system to piramida! Jeśli był by inaczej już byłbym w wiezieniu!

Rysunek: 
Louis Dewis, "Stary żebrak", 1916

piątek, 28 września 2012

Działalności zawieszenie


Aperiodyk rozrósł się do poważnych rozmiarów: ponad setka wpisów, dziesiątki komentarzy, tysiące odwiedzin. Niestety wciąż jest tylko blogiem. Na pewnym etapie upraszczało to tworzenie- stąd dużo tekstów krótkich i byle jakich, jednak w wielu przypadkach (głównie opowiadania Dawida) forma ta wydawała się bardzo ograniczać teksty- na tyle dobre że zasłużyły na większą publiczność niż znajomi i kilka przypadkowych osób z sieci. Niemniej był szkołą i dobrym warsztatem pisania. Aczkolwiek był tylko etapem przejściowym.  Dlatego też postanowiłem rozbić swoją aktywność pomiędzy poważniejsze serwisy. 

  • W temacie naukowym i około naukowym rozpocząłem współprace z portalem Biotechnologia.pl  (jeden z pierwszych wpisów- tutaj)   

  • W dziedzinie szeroko pojętej fantastyki mam nadzieje pisać na stronie serwisu poltergeist (niebawem ukaże się recenzja Stalowej Policji do NST i scenariusz Tixa) oraz do magazynu Gwiezdny Pirat (w najnowszym tekst o analizach roko 2020- do obejrzenia tutaj)

Dziękuje współtwórcom i czytelnikom, być może któregoś dnia Aperiodyk Scjentystyczno-Kulturalny powróci. 

PS Nie naśmiewam się już z Apolandi, wszak leżącego nie kopie się. Chyba że próbuje zmartwychwstać i kąsać.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Skażenia: recenzja

Okładka, http://www.wydawnictwoportal.pl


Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka.
- Paracelsus

W jaki sposób ocenić dodatek do gry rpg? Czy wystarczy, że będzie się go dobrze czytać, czy też zawarte w nim pomysły mają mieć zastosowanie na sesjach? W przypadku już 20’stego dodatku do Neuroshimy zatytułowanego Skażenia, spełnione zostają oba warunki. Do zainteresowania tą pozycją skłoniła mnie też zawodowa ciekawość (chemik –biotechnolog farmaceutyczny). 

Skażenia to niewielka książeczka- 48 stron w małym formacie. Dla wielu to jej największa wada - koszt 16 zł powoduje, że stosunek stron/ceny jest słabszy w porównaniu z  innymi dodatkami. Według mnie wielkość skażeń jest optymalna - nie ma potrzeby dodawać do niego kolejnych pomysłów, ani tym bardziej dodawać tematu jako części w większym materiale. Ot, książeczka do poczytania w tramwaju w cenie dwóch piw w pubie. Opatrzona jest ciekawymi rysunkami (ten z 27 strony to majstersztyk) i napisana w typowym dla Neuroshimy stylu.

W środku mamy kilka rozdziałów. Pierwsza z nich „zasyfiony świat” daje przykłady użycia tematu trucizn i zanieczyszczeń w sesjach Neuroshimy. Większość pomysłów to szkice na przygody. Część z nich jest dosyć oklepana ( placówka tworząca super żołnierzy? Come on, bez dobrego wprowadzenia mam tylko Van Damm’a przed oczami), kilka jednak jest bardzo klimatycznych (np. kierowcy ciężarówki do oprysków). Dodatkowo mamy krótki opis rodzajów masek przeciwchemicznych. W sieci (duży plus dla portalu!: dostępne są tutaj) możemy znaleźć rozwinięcie tematu sprzętu przeciwchemicznego oraz materiały do tworzenia postaci. 

Najlepszą częścią książki to drugi rozdział - zawarte tam są pomysły na skażenia. Większość z nich to ciekawe „przeszkadzajki”. Dzięki temu przejazd z osady A do B nie będzie już nudny, a zestaw maska p-gaz plus licznik promieniowania nie ochronni w 100% graczy. Dodatkowym atutem w nich jest uniwersalność. Da się opisane Skażenia w większości przypadków wykorzystać w Warhammerze czy Cyberpunku 2020. A zawarta mechanika „nasiąkania” graczy truciznami jest wisienką na torcie.

Na koniec niestety mamy partie słabszych tekstów. O ile klasyfikacja bojowych środków trujących  ma sens „naukowy”, to zawarte tam informacje słabo nadają się bezpośrednio na sesje (a chociażby na Wikipedii mamy obszerniejsze dane) - wykorzystanie bezbarwnego, bezzapachowego, ekstremalnie trującego sarinu to przepis na wkurzonych graczy. Poza tym część informacji powtarza się w stosunku do poprzednich części (psychogaz, środki parzące), a wyjątkowo upierdliwi zauważą, że zamiast fosfogenu powinien być fosgen [chyba, że jest to nazwa zwyczajowa z bardzo starych podręczników]. Niestety, im dalej w las, tym gorzej. Wybór substancji w „układzie okresowym dla początkujących” woła o pomstę do nieba. W grze rpg różnice pomiędzy zatruciem cyną, chromem, aluminium, manganem (mamy też bardzo potrzebne temperatury topnienia) chyba nie są takie ważne - wystarczyłby opis „zatrucia pyłami metali”.  Na sam koniec mamy całkiem fajną tabelkę z rodzajami „wybuchowych” beczek.

Po lekturze jestem bardzo zadowolony - dzięki zawartym tam materiałom mam wrażenie, że sesje NS mogą sporo zyskać. Brud, syf i zanieczyszczenie to równie ciekawy przeciwnik i element krajobrazu co Moloch czy gangerzy. W dodatku cześć informacji ma charakter uniwersalny - ziemie chaosu, wysypiska mega-miast czy przedwieczne ruiny na pewno staną się bardziej trujące po tym jak MG przeczyta Skażenia

środa, 1 sierpnia 2012

Prometeusz: Czy dobre kino SF oznacza dobre SF?

Żródło: http://www.facebook.com/JuniorBrandManager
Krytyka książki Sokala i Bricmonta wychodziła głównie ze stanowiska, że postmoderniści mają prawo do swobodnego redefiniowania pojęć matematycznych i ich użycie nie musi być w żaden sposób zbieżne z ich rozumieniem w matematyce. Jeśli na przykład Jacques Lacan posługuje się pojęciem pierwiastka z -1 w sposób bezsensowny z punktu widzenia matematyki to nie należy go traktować dosłownie, ale jako metaforę lub symbol w prywatnej przestrzeni nazw Lacana, nie mający związku z matematyką.
- http://pl.wikipedia.org/wiki/Modne_bzdury


Fantastyka naukowa od dobrych kilkudziesięciu lat przestała być domeną jedynie literatury. Duża cześć gier komputerowych, komiksów czy wysokobudżetowego kina akcji to wytwory "SF". Cudzysłów w poprzednim zdaniu bierze się z rozgraniczenia pomiędzy formą przedstawiającą problemy, tezy związane z osiągnięciach nauki i techniki czyli science fiction a jedynie tworami używającymi rekwizytów kojarzonymi z SF np. laserami czy statkami kosmicznymi. Jest to twarde rozgraniczenie eliminujące z rozważań większość książek, filmów itd. kojarzonych z gatunkiem (niestety mających się do fantastyki naukowej jak pornografia do "Romeo i Julia").
 Jeśli potraktować samą fantastykę naukową oderwaną od formy w jakiej jest podana jako zbiór problemów czy możemy ją wartościować? Czy pomimo tego że książka- nudna, źle napisana z dialogami wołającymi o pomstę do nieba ale zawierająca przemyślenia stanowiące źródło doktoratów dla bioetyków jak i inspiracje dla inżynierów może być nazwana dobrą książką science fiction? A może należało by ją nazwać  słabą książką ale dobrym materiałem SF?

W przypadku filmów mamy zwykle "rdzeń" ma charakter odtwórczy. Tak zwane klasyki:  2001: Odyseja kosmiczna, Blade Runner, Diuna czy Stalker zostały nakręcone na podstawie dzieł literackich. W tym przypadku "dobry film SF" przedstawia już istniejąca treść fantastyczno naukową w formę filmową. Podaje ją w sposób estetyczny, zwykle też zmodyfikowany ale w taki sposób by pierwotne idee (lub przynajmniej ich cześć jak w Blade runner) nie zniknęły.  I tutaj dochodzimy do sprawy Prometeusza. Film ten w dużej ilości recenzji został jako klasyk gatunku lub co najmniej dobry film SF. Zwykle te określenia mają charakter bardzo lakonicznej informacji, niczym "Słowacki wielkim poetą był!". Co temu przeczy?

- Wewnętrzna logika.
 Jest to najbardziej podstawowym kryterium dzieła mającego aspirować do miana fantastyki naukowej. Wiele kluczowych elementów może nie istnieć w naszym świecie albo wręcz przeczyć jego zasadom jednak mechanizmy związane z danym elementem muszą mieć umocowanie w danym uniwersum. Przykładem może być przyparawa z Diuny. Sama w sobie zupełnie fantastyczna lecz działa na nią np. mechanizm podaży i popytu. W przypadku Prometeusza z logiką działań jest na bakier (pierwsza część recenzji), a może gorzej bowiem zastąpiła ją logika filmowa (np. burza porywa łazik ale nie ludzi bo to ładnie wygląda, sondy skanują ale nie dają praktycznej mapy itd.).

- Kiosk z problemami
W przypadku Prometeusza mamy wręcz natrzęsienie elementarnych dla fantastyki naukowej: przedłużanie życia, spotkanie obcej rasy, spotkanie rasy "twórców", socjologiczny problem wiary w starciu z nauką, uczucia u robotów. Podobne zaludnienie na kartkę/minutę filmu widziałem jedynie podczas czytania Ślepowidzenia Wattsa. Jednak w Prometeuszu poza właściwie zaakcentowaniem każdego z tych problemów nie ma rozwinięcia, puenty, ba nawet jakiegoś oryginalnego przedstawienia ich. (Zresztą cały film jest pełny wątków zupełnie nic nie wnoszących i potraktowanych jako wypełniacz- dla części widzów stanowi to dowód na dojrzałą wielowątkowość odróżniającą od innych letnich blockbusterów dla mnie po prostu jest to nieudolna rzemieślnicza wyliczanka rzeczy muszących się znaleźć w filmie nadająca się do "Junior brand manager"). Niestety król jest nagi.

- Nowa estetyka? 
Wiele osób nie znosi ekranizacji opowiadania Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Mają oni swoje racje: większość scen, ważnych elementów świata pozmieniano lub usunięto. Nikt jednakże nie może odmówić porażenia wręcz wizualnego i dźwiękowego w tym filmie. W przypadku Prometeusza mogę zgodzić się jedynie częściowo. Tutaj następuje chyba największa subiektywizacja.  Surowe sceny krajobrazów, ujęcia statku (choć jak zwykle w kosmosie statki wydają dźwięki, że może być inaczej udowadnia Odyseja Kosmiczna) są bardzo ładne. Natomiast potwory (macki? no już tylko "szarak" byłby bardziej oklepany), wnętrza, ubrania i ekwipunek najwyżej średnie- wszystko to już gdzieś było. Podobnie z muzyką: to już było.

Od ostatniej recenzji zdołałem ochłonąć- ocena jest taka sama. Przydała by się jeszcze lepsze zdefiniowanie "gniota". Nie mam bowiem pisząc tak w myślach filmu typu "Megarekin vs Stalowa Ośmiornica 3" tylko super produkcje ulepione w gigantyczny remiks ogranych motywów, scenografii tak aby przeciętny widz dostał choć trochę tego co lubi (a jak wiadomo lubi to co już zna).

poniedziałek, 30 lipca 2012

Prometeusz: kino dla nastolatków niech trwa po eony!


Tylko jedna z nich ucieknie w bok. Ta dobra.
Źródło: http://www.prometheus-movie.com

Wyobraźmy sobie że reżyser który stworzył "Milczenie owiec" stworzył nowy kryminał/thriller, osadzony w czasach współczesnych, opowiadający o seryjnym mordercy. Główny bohater na scenie zbrodni nie zdejmuje odcisków palców, pobliski monitoring nie zostaje przejrzany a podejrzanego wypuszcza nawet bez przesłuchania na "słowo harcerza". W dodatku głównemu bohaterowi asystował by mu szef dający mu 24 godziny na rozwiązanie sprawy, policjant-rywal który pomaga w ostatniej scenie. No i zapomniałbym  że morderca w ostatniej walce już prawie wygrywa ale potem nadziewa się na kolce. I to wszystko tak na poważnie, to znaczy nie pod znakiem komedii lub kina w stylu Quentina Tarantino. Nic by takiego filmu nie uratowało. Nawet ładne ujęcia, nawet ciekawe sceny walki (dwie lub trzy, krótkie bo wszak to kryminał a nie kino akcji). Nic. Powstał by gniot.

I dla kina SF takim gniotem jest Prometeusz (blisko mu do AvP 2, tylko że z budżetem x100). Nie wierzyłem w to zanim nie poszedłem. Specjalnie nie czytałem recenzji. Zresztą dużo z nich kłamie w moim mniemaniu rozgrzeszając ten film (stąd też ten wpis). Powiedzmy sobie szczerze: Prometeusz jest słabizną przeznaczonym dla 14 latków na który pójdą też dorośli którzy lubili "Obcego". Dlaczego jest tak źle? Przede wszystkim dlatego że jest to kino S-F bez tego słowa na S. Rozjazd z logiką/nauką jest gigantyczny bowiem zaniedbania nie stanowią jedynie drobnych elementów tła lecz w zasadzie umożliwiają toczenie się dalej akcji. Obala to teorię że Ridley Scott na pewno miał świetny scenariusz i super wersje reżyserską a przyszli  źli producenci pocięli film i wyszły nielogiczne rzeczy. Najlepsze przykłady: