Okładka, http://www.wydawnictwoportal.pl |
Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka.
- Paracelsus
- Paracelsus
W jaki sposób ocenić dodatek do gry rpg? Czy wystarczy, że
będzie się go dobrze czytać, czy też zawarte w nim pomysły mają mieć
zastosowanie na sesjach? W przypadku już 20’stego dodatku do Neuroshimy
zatytułowanego Skażenia, spełnione zostają oba warunki. Do zainteresowania tą
pozycją skłoniła mnie też zawodowa ciekawość (chemik –biotechnolog
farmaceutyczny).
Skażenia to niewielka książeczka- 48 stron w małym formacie.
Dla wielu to jej największa wada - koszt 16 zł powoduje, że stosunek stron/ceny
jest słabszy w porównaniu z innymi
dodatkami. Według mnie wielkość skażeń jest optymalna - nie ma potrzeby dodawać
do niego kolejnych pomysłów, ani tym bardziej dodawać tematu jako części w
większym materiale. Ot, książeczka do poczytania w tramwaju w cenie dwóch piw w
pubie. Opatrzona jest ciekawymi rysunkami (ten z 27 strony to majstersztyk) i
napisana w typowym dla Neuroshimy stylu.
W środku mamy kilka rozdziałów. Pierwsza z nich „zasyfiony
świat” daje przykłady użycia tematu trucizn i zanieczyszczeń w sesjach Neuroshimy.
Większość pomysłów to szkice na przygody. Część z nich jest dosyć oklepana (
placówka tworząca super żołnierzy? Come on, bez dobrego wprowadzenia mam tylko
Van Damm’a przed oczami), kilka jednak jest bardzo klimatycznych (np. kierowcy
ciężarówki do oprysków). Dodatkowo mamy krótki opis rodzajów masek
przeciwchemicznych. W sieci (duży plus dla portalu!: dostępne są tutaj) możemy znaleźć rozwinięcie
tematu sprzętu przeciwchemicznego oraz materiały do tworzenia postaci.
Najlepszą częścią książki to drugi rozdział - zawarte tam są
pomysły na skażenia. Większość z nich to ciekawe „przeszkadzajki”. Dzięki temu
przejazd z osady A do B nie będzie już nudny, a zestaw maska p-gaz plus licznik promieniowania nie ochronni w 100% graczy. Dodatkowym atutem w nich jest uniwersalność. Da się
opisane Skażenia w większości przypadków wykorzystać w Warhammerze czy
Cyberpunku 2020. A
zawarta mechanika „nasiąkania” graczy truciznami jest wisienką na torcie.
Na koniec niestety mamy partie słabszych tekstów. O ile
klasyfikacja bojowych środków trujących
ma sens „naukowy”, to zawarte tam informacje słabo nadają się
bezpośrednio na sesje (a chociażby na Wikipedii mamy obszerniejsze dane) -
wykorzystanie bezbarwnego, bezzapachowego, ekstremalnie trującego sarinu to
przepis na wkurzonych graczy. Poza tym część informacji powtarza się w stosunku
do poprzednich części (psychogaz, środki parzące), a wyjątkowo upierdliwi
zauważą, że zamiast fosfogenu powinien być fosgen [chyba, że jest to nazwa
zwyczajowa z bardzo starych podręczników]. Niestety, im dalej w las, tym
gorzej. Wybór substancji w „układzie okresowym dla początkujących” woła o
pomstę do nieba. W grze rpg różnice pomiędzy zatruciem cyną, chromem,
aluminium, manganem (mamy też bardzo potrzebne temperatury topnienia) chyba nie
są takie ważne - wystarczyłby opis „zatrucia pyłami metali”. Na sam koniec mamy całkiem fajną tabelkę z
rodzajami „wybuchowych” beczek.
Po lekturze jestem bardzo zadowolony - dzięki zawartym tam
materiałom mam wrażenie, że sesje NS mogą sporo zyskać. Brud, syf i
zanieczyszczenie to równie ciekawy przeciwnik i element krajobrazu co Moloch
czy gangerzy. W dodatku cześć informacji ma charakter uniwersalny - ziemie
chaosu, wysypiska mega-miast czy przedwieczne ruiny na pewno staną się bardziej
trujące po tym jak MG przeczyta Skażenia.
Dobra recka. Gratsy :)
OdpowiedzUsuń