czwartek, 16 sierpnia 2012

Skażenia: recenzja

Okładka, http://www.wydawnictwoportal.pl


Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka.
- Paracelsus

W jaki sposób ocenić dodatek do gry rpg? Czy wystarczy, że będzie się go dobrze czytać, czy też zawarte w nim pomysły mają mieć zastosowanie na sesjach? W przypadku już 20’stego dodatku do Neuroshimy zatytułowanego Skażenia, spełnione zostają oba warunki. Do zainteresowania tą pozycją skłoniła mnie też zawodowa ciekawość (chemik –biotechnolog farmaceutyczny). 

Skażenia to niewielka książeczka- 48 stron w małym formacie. Dla wielu to jej największa wada - koszt 16 zł powoduje, że stosunek stron/ceny jest słabszy w porównaniu z  innymi dodatkami. Według mnie wielkość skażeń jest optymalna - nie ma potrzeby dodawać do niego kolejnych pomysłów, ani tym bardziej dodawać tematu jako części w większym materiale. Ot, książeczka do poczytania w tramwaju w cenie dwóch piw w pubie. Opatrzona jest ciekawymi rysunkami (ten z 27 strony to majstersztyk) i napisana w typowym dla Neuroshimy stylu.

W środku mamy kilka rozdziałów. Pierwsza z nich „zasyfiony świat” daje przykłady użycia tematu trucizn i zanieczyszczeń w sesjach Neuroshimy. Większość pomysłów to szkice na przygody. Część z nich jest dosyć oklepana ( placówka tworząca super żołnierzy? Come on, bez dobrego wprowadzenia mam tylko Van Damm’a przed oczami), kilka jednak jest bardzo klimatycznych (np. kierowcy ciężarówki do oprysków). Dodatkowo mamy krótki opis rodzajów masek przeciwchemicznych. W sieci (duży plus dla portalu!: dostępne są tutaj) możemy znaleźć rozwinięcie tematu sprzętu przeciwchemicznego oraz materiały do tworzenia postaci. 

Najlepszą częścią książki to drugi rozdział - zawarte tam są pomysły na skażenia. Większość z nich to ciekawe „przeszkadzajki”. Dzięki temu przejazd z osady A do B nie będzie już nudny, a zestaw maska p-gaz plus licznik promieniowania nie ochronni w 100% graczy. Dodatkowym atutem w nich jest uniwersalność. Da się opisane Skażenia w większości przypadków wykorzystać w Warhammerze czy Cyberpunku 2020. A zawarta mechanika „nasiąkania” graczy truciznami jest wisienką na torcie.

Na koniec niestety mamy partie słabszych tekstów. O ile klasyfikacja bojowych środków trujących  ma sens „naukowy”, to zawarte tam informacje słabo nadają się bezpośrednio na sesje (a chociażby na Wikipedii mamy obszerniejsze dane) - wykorzystanie bezbarwnego, bezzapachowego, ekstremalnie trującego sarinu to przepis na wkurzonych graczy. Poza tym część informacji powtarza się w stosunku do poprzednich części (psychogaz, środki parzące), a wyjątkowo upierdliwi zauważą, że zamiast fosfogenu powinien być fosgen [chyba, że jest to nazwa zwyczajowa z bardzo starych podręczników]. Niestety, im dalej w las, tym gorzej. Wybór substancji w „układzie okresowym dla początkujących” woła o pomstę do nieba. W grze rpg różnice pomiędzy zatruciem cyną, chromem, aluminium, manganem (mamy też bardzo potrzebne temperatury topnienia) chyba nie są takie ważne - wystarczyłby opis „zatrucia pyłami metali”.  Na sam koniec mamy całkiem fajną tabelkę z rodzajami „wybuchowych” beczek.

Po lekturze jestem bardzo zadowolony - dzięki zawartym tam materiałom mam wrażenie, że sesje NS mogą sporo zyskać. Brud, syf i zanieczyszczenie to równie ciekawy przeciwnik i element krajobrazu co Moloch czy gangerzy. W dodatku cześć informacji ma charakter uniwersalny - ziemie chaosu, wysypiska mega-miast czy przedwieczne ruiny na pewno staną się bardziej trujące po tym jak MG przeczyta Skażenia

1 komentarz: