piątek, 1 października 2010

Praktyka z mikrofluidyką cz. 2 (BETA)

Tak jak już pisałem w ramach praktyki studenckiej pracowałem w Instytucie Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk a dokładnie w grupie badawczej mikroprzepływów i płynów złożonych kierowanej przez doc. dr hab. Piotra Garsteckiego. Ponieważ tutejsze "życie laboratoryjne" ma zupełnie inny charakter od tego jakie widuje na Wydziale Chemicznym Politechniki Gdańskiej wydaje mi się ze warto stworzyć mały rys etnologiczny rzucający trochę światła na to jak wygląda tworzenie nauki.




Podczas pierwszego dnia praktyki każdy z członków grupy badawczej w skrócie przedstawił mi tematykę swych badań, nad jakim eksperymentem właśnie pracuje etc. Już w pierwszych minutach tych spotkań doznawałem szoku (dopiero za 3 czy 4 razem uodporniłem się) bowiem z ust doktorów (nawet tych habilitowanych) padało na powitanie "Cześć" - rzecz chyba nie do pomyślenia na uczelni. Druga zaskakująca sprawa była rozpiętość profesji- fizycy, fizycy-informatycy, chemicy, biotechnologowie a nawet mechatronik. Taka multidyscyplinarny jest według mnie bardzo zdrowa. Nawet bowiem przy eksperymencie laboratoryjnym z specjalistycznej dziedziny chemii, biologii czy fizyki niezbędny jest (chociażby jako źródło konsultacji gdy coś się psuje) specjalista od sprzętu elektronicznego, informatyk i inni (w zależności od dziedziny są to różni "pomocnicy" jednak technologie informatyczne i automatyzacja jest już standardem). W przypadku uczelni tacy specjaliści są dostępni (na innych katedrach/wydziałach) jednak kontakty z nimi maja już innych charakter (nie "zajdzie się" do pokoju obok). Takie połączenie specjalności ułatwia tez pozyskanie środków nawet przy podstawowym charakterze prowadzonych w instytucie badan. . Wynika to bowiem z jednoczesnego prowadzenia badan wyjaśniających mechanizmy zjawisk mikrofluidycznych i grupy testujące prototypy układów do naukowo-komercyjnych zastosowań.
Warto zaznaczyć ze laboratoria są wyposażone bardzo dobrze (wszędzie nalepki informujące z jakiego programu unijnego pochodzą fundusze), mimo iż sama grupa ma dopiero kilka lat. Najbardziej egzotyczna dla mnie elementem było pomieszczenie typu "clean room"(przykładowe wnętrze takiego pokoju patrz rysunek 1). Oczywiście po kilku razach cala procedura ubierania się w ubranie ochronne (moje zdjęcie profilowe jest zrobione w przedsionku takiego pokoju- tak, nie jest to mój strój na dyskotekę;] ), uruchamiania odpowiednio wcześniej filtrów itd. może stać się rzeczą rutynowa, jednak na początku sprawia pewne emocje.



Rysunek 1. Zdjęcie wnętrza clean roomu do fotolitografi [źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Clean_room.jpg]

Sama praktykę odbywałem pod okiem mgr inż. Krzysztofa Churskiego. Większość czasu pracy laboratoryjnej zajmowało.... rozwiązywanie problemów natury technicznej (postanowiły sobie urządzić bowiem prawdziwy karnawał): a to coś przeciekało, zatykało się, wpuszczało bąbelki z gazem, działało zupełnie inaczej niż powinno etc. W tym czasie udało mi się wykonać (poza stworzeniem elemnetów matrycy poliwęglanowej) kilka układów mikroprzepływowych z PDMSu, kalibrować systemu (metoda linijki), dokonywać pomiarów fluorescencji (to już jako cześć eksperymentow), modyfikować powierzchnie polimerów, kleić rozklejone układy itd. no i uczestniczyć w rozmowach o aktualnych problemach naukowych. Ponieważ praca laboratoryjna nie jest praca ciągła (a to się coś grzeje, a coś schnie) miałem tez troch czasu na czytanie artykułów, oraz pisanie (stad tez ta strona). Reszcie pracowników laboratorium czas oczekiwania również wypełniało pisanie i sprawy administracyjne. Co jest bardzo pozytywne nie ma tutaj sztywnych godzin pracy- nie trzeba podbijać karty o 8 rano (ale tez obecność kilku osób w laboratorium o 19:00 w piątek mnie nie dziwi).


Rysunek 2. Tablica do burzy mózgów wewnątrz IChF.


Ostatni tydzień praktyki spędziłem na summer school "Lab-on-chip in medical diagnostic". Były to zajęcia laboratoryjne (30h) oraz wykłady (30h) prowadzone przez rożnych wykładowców z całej Polski organizowane przez Politechnikę Warszawska dla swoich studentów (jednym z wykładowców był doc. Garstecki wiec udało mi się załapać na ostatnia chwile). Było to dobre urozmaicenie praktyki laboratoryjnej. Tematyka wykładów była bardzo szeroka ("klasyczna mikrofluidyka" zajmują się bowiem jedynie dwa ośrodki w Polsce): od teorii i zastosowań mikrofluidyki poprzez fabrykacje zintegrowanych układów elektro-mechanicznych aż do szczegółowych wykładów związanych z czujnikami (w tym prezentacje- pokazy urządzeń zaprezentowane przez pracowników Politechniki Wrocławskiej). Szczególnie pozytywnym aspektem było przeprowadzenie części wykładów i zajęć laboratoryjnych w języku angielskim- dodatkowo wszelkie materiały były po angielsku (wszystkie prezentacje otrzymaliśmy na płytach cd- bardzo pozytywny gest szkoda ze nie praktykowany na wszystkich konferencjach studenckich). Pełne przejście na język angielski nie było realizowane zwłaszcza przy najtrudniejszych, specjalistycznych wykładach- na szczęście dla mnie bowiem niektóre części ledwo rozumiałem po Polsku.
Trochę słabiej wypadły zajęcia laboratoryjne- były one zaprojektowane jak typowe zajęcia dla studentów gdzie mikrofluidyka odgrywała raczej drugorzędna role ( najbardziej wymagające i zbliżone do rzeczywistych badan miały zajęcia prowadzone w IChF PAN). Po części związane było to z tym do kogo skierowane były zajęcia- do młodszych studentów. Jak się okazało pewna bierność adeptów nauk chemicznych- "na zajęciach najlepiej niczego nie dotykać, o nic nie pytać itd." jest zmora nie tylko Politechniki Gdańskiej. Zajęcia pokazały jak bardzo rożne są sposoby rozwiązywania problemów, przyzwyczajenia w każdym laboratorium. Najlepszym przykładem są procedury pracy z komórkami eukariotycznymi w komorze laminarnej: czy korek można odłożyć we wnętrzu komory laminarnej? czy każdą fiolkę opalamy przed jej zamknięciem oraz otwarciem czy tylko przed zamknięciem? itd. różnice istnieją zarówno pomiędzy ośrodkami jak i miedzy poszczególnymi pracownikami jednej grupy.

Podsumowując praktyka nauczyła mnie bardzo dużo i nie mam poczucia ze był to "odbębniony" czas (na co niestety wiele osób narzeka szczególnie w przypadku do praktyk w dużych firmach). Na lekkie zboczenie może zakrawać te stwierdzenie ale muszę przyznać że wręcz wypoczywałem (tak jak na konferencjach). Dlatego z jednej strony mam nadzieje na nawiązanie dłuższej współpracy z IChF a z drugiej już się zastanawiam kiedy to będę miał trochę czasu na wyjazd do jakiegoś innego ośrodka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz