czwartek, 24 lutego 2011

Badania nad zwierzętami: eko-terroryzm oraz terroryzm urzędniczy

Badania na zwierzętach od lat stanowią temat kontrowersji oraz pole (podobnie jak do niedawna w sprawie GMO) gdzie emocje biorą górę nad rozsądkiem. Niedawno ukazał się w „Nature” niewielki artykulik ( ale także dodatkowe podcasty, komentarze) dotyczący wpływu działań eko-terrorystów (bojowników o prawa zwierząt) na badania. Wyniki nie napawają optymizmem, ponad jedna czwarta naukowców zajmujących się badaniami nad zwierzętami (w ankiecie uczestniczył ich tysiąc) została w jakiś sposób zaatakowana (głównie przez listy z pogróżkami). Badacze są stosunkowo łatwym celem takich ataków ( w stosunku do np. polityków)- ich imiona i nazwiska są wyjątkowo łatwe do znalezienia w internecie, podobnie jak miejsce pracy,e-mail.  Co najgorsze 15% z nich w wyniku działań aktywistów zmieniła kierunek badań lub stosowane procedury. Na szczęście zjawisko ekoterroryzmu nie rozwija się w ostatniej dekadzie (nie zmienia się jednak jego medialność).


Oczywiście za podpalenia instytucji naukowych ( Biomedical research institute at Hasselt University in Diepenbeek, Belgium) czy fizyczne ataki są ekstremum jednak wynikają z stosunkowo dużego sprzeciwu społeczeństwa wobec badań nad zwierzętami. Pomimo coraz szerszego stosowania hodowli tkankowych czy komórkowych jako zamienników zwierząt oraz reguł ograniczenia cierpienia w opinii publicznej wciąż pokutują memy iście z Frankensteina. Wystarczy bowiem jedno zdjęcie smutnego obandażowanego psa aby taki nastrój społeczny uzyskać. Fakty są jednak takie że w dużej ilości badań użycie zwierząt jest wciąż niezbędne – testy toksykologiczne, behawioralne lub neurologiczne. Stąd też konieczność powszechnej edukacji w tej dziedzinie ( w Wielkiej Brytani istnieją całe organizację takie jak Understanding Animal Research zajmujące się tymi zagadnieniami).


Ponieważ politycy i urzędnicy wywodzą się wprost ze społeczeństwa w UE postanowiono szczególnie intensywnie zająć się kontrolą na poziomie administracyjnym badań nad zwierzętami. Szczególnie odcisnęło się to na badaniach podstawowych oraz prowadzonych na naczelnych. Bowiem o ile dosyć łatwo uzasadnić przed komisją bioetyczna ( w przypadku Kevana Martina badającego stres u małp w większości złożona była z obrońców praw zwierząt oraz filozofów [w końcu nie pozwolono mu stresować małp] )  badania aplikacyjne „ Z tego badania będzie lek na padaczkę” to w przypadku badań podstawowych zaczynają się prawdziwe etyczno-biurokratyczne schody „Dlaczego chce pan/pani męczyć zwierzęta? Chce się pan/pani czegoś dowiedzieć o funkcjonowaniu mózgu? Znaczy z ciekawości tak? „.  W wyniku takiego działania jak twierdzi Klaus-Peter Hoffmann- neuronaukowiec z Niemiec: „W Niemczech nie powstają nowe grupy badawcze zajmujące się naczelnymi”. Trudno dziwić się takiej sytuacji w chwili gdy prowadzone badania mogą zostać w przerwane z powodów administracyjnych (np. w połowie habilitacji). Jest to zjawisko szczególnie niebezpieczne dla tego działu nauki w UE. Bowiem z jednej strony kładzie się nacisk na rozwój edukacji z dziedziny neuro nauk (jak i całego sektora bio) a z drugiej utrudnia się wykorzystanie zainwestowanych pieniędzy. Świat nauki jest wyjątkowo międzynarodowy i doktorzy/profesorzy nie mogący w ojczystym kraju prowadzić swoich badań znajdą prace w USA lub Chinach, ale jest to dla UE bardzo kiepskie ( koszt wyszkolenia naukowca).

Więcej informacji (zachęcam do przeczytania i dyskusji):

David Cyranoski Animal Research: Primates in the frame Nature 444, 812-813 (http://www.nature.com/nature/journal/v444/n7121/full/444812a.html )

Nature editorial Animal rights and wrongs Nature 470, 435 (http://www.nature.com/nature/journal/v470/n7335//full/470435a.html

PS Taki obrazek reklamuje te informacje w "Nature" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz